Czy akceptacja może być początkiem uzdrowienia?

Nie tylko uzdrowienia, ale każdej projekcji, która tylko przyjdzie Ci do głowy.

Akceptacja to nie tolerancja, nie chodzi tutaj o przyjmowanie z obojętnością a porostu całkowite w sercu poczucie akceptacji siebie. Do akceptacji prowadzi zrozumienie. 

Podam tutaj kilka przykładów tego, jak to się może objawić u nas w życiu. Największą grupą są osoby wykazujące brak akceptacji do swojego ciała. Naprawdę ok 90 % osób, nie przejdzie obojętnie obok lustra, żeby się nie spojrzeć i tam upewnić, czy to co widzę jest ok? Najczęściej ponownie utwierdzić się w przekonaniu, że ta część ciała, (nasz powód do tzw kompleksów) wygląda tak źle jak wyglądała i nic się w tej sytuacji nie zmieniło. I tylko to działanie, sprawia, że po raz kolejny przytwierdziliśmy tą pieczęć. Jaka część z nas wpatruje się w lustro i mówi, wow! świetnie dziś wyglądam.

A teraz wyobraź sobie, że tak jak my wierzymy, że jest jakaś wyższa siła nad nami, tak też Twoje komórki mogą myśleć o Tobie, Jesteś dla nich wyższą siłą, ich bogiem, ich stwórcą wszechświata. Masz naprawdę ogromną moc wpływu na nie i sprawienia, aby działały tak jak tego dokładnie chcesz. Możesz nimi zarządzać. Tyle tylko, że nic w naszym życiu nie da się zrobić na siłę. Czyli, że jak – 40 lat myślałeś o sobie źle a od dzisiaj zacznę dobrze i już będzie ok.

To może wyjść ale nie musi. Tak to się składa, że żeby zacząć taką metamorfozę trzeba uznać ten stan, który jest. To co zastaliśmy, to co teraz właśnie widzimy przed lustrem. Zaakceptować całkowicie. Swoją drogą bardzo polecam pracę z lustrem, ten moment kiedy dojdziesz do takiego poziomu akceptacji, aby stanąć przed lustrem i powiedzieć do siebie; „kocham Cię i głęboko się akceptuję” jest momentem Twojego zwycięstwa. Od tego momentu zaczną dziać się cuda w Twoim życiu. 

Osobiście uznaję akceptację jako początek wszystkiego. Tych tematów może być wiele, jeden z trudniejszych jest choroba. Czy wyobrażasz sobie, że możesz uznać i zaakceptować swoją chorobę? Wydaje się niedorzeczne. Jak to choroba to zło, to cierpienie, to tragedia. Taki jest właśnie ten stereotypowy obraz patrzenia na choroby i dolegliwości. A o jeśli choroba jest tylko zewnętrznym obrazem procesu, który się w Tobie zadziewa? Ja, jak wielu lekarzy z alternatywnym podejściem do leczenia traktuję chorobę jako efekt jakiegoś procesu. To nie jest początek, to jest koniec, to jest proces zdrowienia, wychodzenia z czegoś. Chociaż może się objawiać jako coś co nas nagle spotkało. A nasze ciało odpowiada na nasze doświadczenia, nasz sposób interpretowania naszego własnego życia. Np. Jesteśmy wyczerpani, zmęczeni i marzy nam się odpoczynek, ale nie dopuszczamy do tego momentu odpoczynku, nie dbamy o siebie, brniemy dalej więc podświadomość nam da chorobę, żebyśmy nie zamęczyli się na śmierć  – to jest ochronne podejście do nas. I kiedy to zrozumiesz, to będziesz wiedział, że nie ma co igrać z sygnałami tylko rozumieć je i postępować zgodnie z nimi.

I większość lekarzy posługujących się tzw medycyną alternatywną zaczyna właśnie od zaakceptowania przez swojego pacjenta stanu rzeczy. Zaakceptowania choroby. 

Zrozumienie prowadzi do akceptacji. A to co najpiękniej pokazuje siłę akceptacji to też fakt, że można zaakceptować nasz brak akceptacji do pewnych aspektów naszego życia. I to też okaże się bardzo uzdrawiające i otwierające. Bo przecież nie zawsze znajdzie się w nas siła do akceptacji.

Na przykład Naszego toksycznego związku, może właśnie naszej choroby, jakiegoś stanu trudnego, przykrego. Po prostu emocje z tym związane są w Tobie teraz tak silne i tak głębokie, że nie możesz nawet dopuścić do siebie myśli o akceptacji tego. I wtedy pojawia się akceptacja stanu braku akceptacji. Że uznajesz, ten stan braku akceptacji. Wewnętrznie nie ma od Ciebie tego uczucia akceptacji i to jest ok. To jest dobre. Nie możesz się siłować z samym sobą, porostu zaakceptować stan braku akceptacji. Wziąć głęboki oddech i otworzyć się na więcej zrozumienia i akceptacji w swoim życiu.

Autorką tekstu jest Iwona Sokołowska – Hipnoterapeutka